poniedziałek, 27 stycznia 2014

grawitacja postepowania.



szablon egzystencji. 
zaczyna sie od narodzin, na ktore ktos oczekuje bardziej lub mniej. chrzci sie dziecko, ktore nie moze powiedziec 'nie', gdyz nawet nie jest swiadome, co sie dzieje. 
nastepnie jest przedszkole, gdzie wpaja sie projekt 'naucz dziecka schamatow', ktory bedzie mial najlepsze skutki w przyszlosci, poniewaz male dziecko jest ufne i wierzy. glosi sie w nich znane wszystkim 'idealy'. 
w szkole kontynuuje sie projekt, gdyz podloze, ktore stoworzono w przedszkolu jest wciaz zywe. glosi sie, iz bez uczenia sie nie osiagnie sie nic. nauka jest kluczem do przyszlosci, a bez dobrych ocen nic sie nie osiagnie. uczy sie podpozadkowania wobec nauczyciela; nie zawsze jest mozliwosc podyskutowania, a jezeli jest konczy sie to odpowiednia sankcja. wpaja sie zasady, ktore trzeba przestrzegac. 
po skonczeniu szkoly rodzice i inni z otoczenia podsycaja chec zwiazania sie z kims. malzenstwo jest wrecz obligatoryjne, by normalnie funkcjonowac. zatem zaczyna poszukiwanie sie bardziej lub mniej odpowiedniego kompana do wspolnego zycia. po paru latach zaklada sie rodzine. 
w tym momencie misja zakonczona sukcesem. 
kolejna osoba stala sie podpozadkowanym tworem panstwa. wbila sie w model, z ktorego trudno uciec. 
nastepnie jest doczekanie sie dzieci. oczywiscie rodzina domaga sie chrztu, ktory zwykle dochodzi do skutku. czas pracy wydluza sie, gdyz sa kolejne wydadki oraz dodatkowo spada pensja. 
z biegiem czasu cialo ulega starzeniu. starszych ludzi, jak dzieci, latwo oszukac. dodakowo nie maja oni sily przeciwstawic sie, wiec raczej akceptuja obecny im stan rzeczy. zasada, iz nie ma sie nic do powiedzenia dziala.
chec swietego spokoju sprawia iz, oczekuje sie smierci. 

rola panstwa. 
panstwo dyktuje co wolno a co nie. placi sie podatki, grzecznie przestrzega sie prawa. funkcjonowanie opiera sie na zasadach, ktorych nie mozna zmienic. 
zagadnienie to dokladniej opisane jest pod metafora zombie. teraz tylko sygnalizuje ta kwestie. 
w Holandii i innych krajach, gdzie eutanazja jest dopuszczona panstwo nawet zycie wyrywa obywatelom, by zaoszczedzic. tam wpaja sie, iz produktywnosc danej jednostki skonczyla sie wraz z emerytura, wiec powinna ona przepadnac, by w ten sposob pomoc mlodym ludzia, ktorzy moga cos osiagnac. 

TLUMienie sprzeciwu. 
wraz z wiekiem konsekwencje sa coraz wieksze. 
w okresie szkolnym jest to pouczenie, poinformowanie rodzicow. moze to byc wyrzucenie ze szkoly jednak wtedy zapisuje sie do kolejnej, by poddac sie zasadzie, iz trzeba skonczyc szkole. 
niezastosowanie sie do zalecen rodziny skutkuje powazna klotnia, wstrzymaniem kontaktow na pare lat, ogolnie brakiem akceptacji. brak wsparcia w najblizszych jest raczej bolesne, gdyz znow wpajano, iz nalezy zyc z rodzina w zgodzie. 
bunt wb panstwa przybiera rozne formy. znane wszystkim sa manifestacje, gdzie ludzie wychodza na ulice i wyrazaja swoja opinie na dany temat, ktory nie do konca jest realizowany jak powinien. 
strajki i ubieganie sie o wlasne pieniadze poprzez wyrzeczenie sie np. jedzenia. wstrzymanie realizacji celow danego przedsiebiorstwa, przez co zachwianie mechanizmu dzialania tej firmy sprawia, iz sa kolejne fale niezadowolenia zewn. otoczenia. 
instytucje rzadowe lubia karac. poczyniajac od okreslonej wartosci mandatu/grzywny za przekroczenia bardziej lub mniej smieszne, konczac na wyzszych podatkach dla wszystkich, a nawet osadzeniu w wiezieniu poszczegolnej jednostki. 

analogia do 'Ferdydurke' 
w tejze ksiazce jest poruszony temat form i sposoby ucieczki przed dostaniem i zostaniem w 1 formie. glowny bohater nieustannie jest wtlaczany do formy, jednak potrafi z niej uciec. w ten sposob zmienia ksztalt, przez co pozostaje soba. 
... bo jedyna ucieczka od formy jest wpadniecie do kolejnej. wlasnie wtedy nie mozna konkretnie ustalic, co dana osoba zrobi, gdyz jest ona nieobliczalna, niestala. 

pozytywne negatywy. 
coraz wiecej ludzi zdaje sobie sprawe z w/w schematu zycia. probuje sie z niego wyrwac. nie jest to w 100% mozliwe, jednak mozna osiagnac zadawalajace efekty. wystarczy spojrzec w strone prawdy, nie obludy, ktora karmia nas niemalze wszyscy i wszystko. 

wieloswiatowosc postepowania. 
odsunac sie od miejsca, gdzie grawitacja sposobu postepowania jest zbyt duza. pozwolic, by inny uklad zawladnal na moment, po czym znow przeniesc sie do innej galaktyki. wtedy nie wpadnie sie w zaden schemat, przez co bedzie sie wolnym.

cykl obecnego zombie.



jak jest kojarzone? 
chyba nie musze tlumaczyc, ze zombie to istota nieumala, ktora powstaje z grobu, zwykle z dziwnych przyczyn okreslanych w danym filmie/ksiazce/grze, by zjadac narzady wewn. osob zywych. w ten sposob rosnie liczba zombie. 
zwykle w filmie zostaja pokonane przez wybawce ludzkosci-wyidealizowana gwiazdke badz przez jeszcze zywych ludzi, ktorzy poprzez zgranie i dobry plan sa w stanie przezyc. 

swiadomosc. 
ta, zombie jej nie posiadaja. sa zaprogramowane, by zabijac, niszczyc zycia niewinnych osob. nie zdaja sobie sprawy co robia. nawet poprzez jedzenie mozgow innych nie potrafia uzyc szarych komorek zawartych w nich. 

autentyczne zombie. 
nie wiem czy dla wszystkich bedzie zaskoczeniem, iz zombie istnieja naprawde. 
nie, nie mam na mysli wierzen zwiazanych z voodoo i kaplanem, ktory jest w stanie na pare dni zatrzymac funkcje zyciowe czlowieka, by potem ten rzekomo ozyl. 

zombie czyli istota, ktora nie mysli? 
wg mnie najlepiej widoczne takie zachowianie jest w spoleczenstwie, w ktorym zyje ja, ty, twoja rodzina, przyjaciele. 
ludzie robia to co do nich nalezy. owe polecenia sa wydawane przez wladze. 
masz chodzic do szkoly, potem do pracy. nastepnie wziac slub miec 2 dzieci. robic do 67 r.z., by 5 lat nacieszyc sie emerytra, ktorej zbieranie przez ZUS zajelo ponad 50 lat, a nastepnie zwyczajnie zdechnac. 
nie kazdy zdaje sobie sprawe z w/w harmonogramu, gdyz odbywa sie to automatycznie. taki plan wpajano ludzia od poczatku. 
dodatkowo w grupie, ktora robi wszystko tak samo, rowniez przestaje sie myslec. dostosowywuje sie do danej grupy i tak zostaje. z czasem nie dostrzega sie wszystkiego, albo nie chce sie dostrzegac. 
obecne zombie nie robi tego co chce w 100%, gdyz po prostu nie moze przez zakazy. natomiast jest posluszny, gdyz zdaje sobie sprawe, ze gdy nie bedzie taki konsekwencja bedzie niepewna przyszlosc. 
rozumiem, ze bez porzadku wszystko byloby zaburzone, jednak zauwaz jak wszystko prowadzi, by ludzie byli coraz bardziej posluszni. 

fakty przeszlosci. 
Polacy jako narod w historii zapisali sie jako niepokorni. chcieli niepodleglosci i walczyli o nia. o lepsze jutro, by nie podlegac komus komu nie chcieli. 
pomimo braku demokracji wydaje mi sie, ze byla ona lepiej widoczna niz teraz. ludowi cos sie nie podobalo, wiec glosili to z roznymi skutkami. poeci w metaforach glosili wole walki. zdawali sobie, iz konsekwencja moze byc nawet smierc, ale woleli ja niz zycie w niewoli. 

krotki wniosek. 
otworzm oczy i popatrz co sie dzieje. zauwaz jak wszystko sie zmienilo i do czego dazy. 
nie, nie zamierzam wszczynac powstan przeciwko wladzy, bo bez niej tez nie jest idealnie. 
pragne, by wiecej ludzi zauwazylo niescislosci i nie bylo jak omawiane wyzej zombie bez swiadomosci co sie dzieje i slepo wykonuje wszystko co sie zaleci.

calkowity racjonalizm = mizantropia.



znow odradza sie ten stan, gdy chce dokonac czegos. zrobic cos, co zostanie zapamietane, moze nie na zawsze, ale niech trwa jakis czas. 
mianowicie chcialabym kogos pokonac. tym bardziej, ze teraz mam szanse zrewanzowac sie. 

powod? 
lata klamstw, ktorych sluchalam z malym blyskiem w oku. mimo sygnalow z zewn. nie reagowalam nalezycie. moje dzialanie zatrzymalo sie na etapie obserwacji i sprawdzania czy owa 'nieprawda' jest realna. 
udawane usmiechy i uczucia, ktore jeszcze mialy dla mnie jakies tam znaczenie. a moze po prostu chcialam, by byly wazne, przez co wyolbrzymialam ich rzeczywista wielkosc. czlowiek z czasem zauwaza to. 
wreszcie obietnice, ktorych nie dalo sie zrealizowac. typowe 'obiecanki-cacanki'. odbieralo mi to powoli, ale tez systematycznie wiare, ze moze byc lepiej, gdy pojawila sie obustronna chec odbudowy tych dziwnych i zagmatwanych relacji. 

skutek? 
stalam sie obojetna. obojetna na uczucia innych. lubie podwazac ich istnienie, bawic sie nimi, az wreszcie niszczyc je. obojetna na wlasne. nie uwzgl. ich w wlasnym zyciu zbyt czesto. dla mnie prawie ich nie ma, albo to ja nie chce ich miec. nie mam zamiaru sie nimi kierowac. nigdy wiecej. 
myslenie rowniez uleglo zmianie, jak wzrok, ktory mechanicznie skupia sie na danym przedmicie czy wydarzeniu bez wiekszego zainteresowania. po prostu chce zawiesic na czyms wzrok, choc coraz czesciej wole zamknac oczy i nie patrzec, nie dostrzegac. 
racjonalizm stal sie moja religia, a mozg i jego mozliwosci moim bozkiem. 
jeszcze wiecej masek. dodalam parenascie do mojej kolekcji, ktora wczesniej miala ich zaledwie 2. nie chce, by ktokolwiek calkowicie poznal moje mysli, nie pozwalam na odgadniecie ich. swoja droga smieszne jest, gdy zaczynam sie otwierac pomijajac okresl. fakty, a 2. osoba mysli, iz wie o mnie wszytko znajac hmm powierzchownie ukrywana prawde o mnie. 
zle wyobrazenie o sobie. doslownie zle (nie ma to nic wspolnego z KK, czyli z grzechami czy szatanem). coraz czesciej przez w/w fakty uswiadamiam sobie, iz jestem zlym czlowiekiem, ktory po czesci zatraca swa czlowiecza nature. 

co chce osiagnac? 
przede wszystkim chce byc niezalezna. niezalezna emocjonalnie. aby tego dokonac musialabym wyeliminowac zrodla uczuc. narazie eliminuje je w mojej glowie, nie pozwalam im przemowic, tlumie je skutecznie. 
szczerze chcialabym, by moi znajomi badz osoby okreslane mianem przyjaciol przepadly. 
gdybym mogla sprowadzilabym serie nieszczec zaczynajac od utrat malo istotnych elementow z ich zycia, a konczac na utracie celu zycia, marzeniach. niech nihilizm ich ogarnie. 
byc moze przez czesciowe uwidocznienie moich problemow chce, aby spotkalo to wszystkich. jednak, wyprzedzam, byc moze kazdy powinien to przezyc, by sprawdzic czy jest dostatecznie silny by przetrwac bez wczesniejszego bytu. 

wazne ograniczenie? 
mam na mysli, wlasnie, przyjaciol. ograniczaja, czasem swoimi radami, zasadami ktore glosza, czasem postepowaniem czy okreslonymi normami. 
gdybym sprowadzila na nich kataklizm, niewazne w jakiej formie, przelamalabym ograniczenie, jakim jest relacja miedzyludzka. 
jednak to byloby roznoczesnie atakowanie instynktu istoty spolecznej, ktora by przetrwadc musi posiadac kompanow. 
takze narazie planuje z usmiechem na twarzy i lzami na policzkach, gdzie moj kataklizm uderzy. w jaki czuly punkt i z jaka sila.

plomyk tradycji.



wczorajszy dzien spedzony w pokoju, ktory aktualnie jest czysty. pomijam okruszki chipsow, ktorej jadlam na kolacje, gdyz nie mialam sily ani checi isc do kuchni, by zrobic kanapke, totez wyciagnelam reke po paczke chipsow, by nie zdechnac z glodu. 

nie o tym chce pisac. sprzatajac, roznoczesnie zastanawialam sie nad tradycjami, ktore bardziej lub mniej, sa kultywowane. 

na czym skupiam swoja uwage w swieta? 
zwykle na w/w sprzataniu, 'bo ma byc czysto'. mycie okien, na ktore w tym roku nie mialam czasu, zrobila to za mnie mama, huh. 
segregacja w szufladach szafy, komody i biurka przedmiotow potrzebnych i tych niezdatnych do uzytku. takze wynosze z pokoju pare reklamowek zapelnionych smieciami. dodatkowo podczas stwierdzania, co jest przydatne a co nie, zwykle natrafiam na cos, co przywoluje wspomnienia. dlatego ta czynnosc zajmuje mi najwiecej czasu. 
wspominanie jest czasochlonnym zajeciem, szczegolnie, gdy tego czasu nie ma. 
zajmuje sie tez kupnem prezentow. staram sie kupic cos, co mozna uzywac w codziennym zyciu. w tym roku kapcie, skarpetki, bizuteria. 
sama zapragnelam kostki rubika, ktora trudno dostac w sklepie z zabawkami. allegro i inne tez odpadaja, gdyz przesylka dotarlaby do mnie po sylwestrze, znajac zwyczaje poczty polskiej. 
jedzenie tez dla mnie jest wazne. caly rok czekam na te unikatowe potrawy. mam na mysli makowki, ktore sa obecne w niektorych wojewodztwach i moczka, ktora zna raczej cala Polska. w koncu bede mogla nacieszyc sie w/w potrawami tak, by przez kolejny rok przetrwac bez nich. 

a gdzie tradycje? 
u mnie tradycji nie ma. zostaly wyparte przez zapozyczenia z Anglii, Niemiec, czy innych krajow Europy Zach. rozumiem, ze gospodarka, polityka i czesc zycia kulturalnego jest oparta na tych panstwach, ale zwyczaje bozonarodzeniowe moglyby przetrwac. 
choc nie sa to tradycje stricte nalezace do KK, to zostaly one przeksztalcone z slowiankich. one przetrwaly mimo zakazow i kar, ktore otrzymywano za ich pielegnowanie. nie chce mi sie ich, szczerze, teraz opisywac. moze zrobie to innym razem, jednak zachecam do zaznajomienia sie. w skrocie okresle je magicznymi, w porownaniu do tych chrzescijanskich. 

gdzie podzial sie 'duch' swiat bozonarodzeniowych? 
przepadl w swiecie przepelnionym wartosciami nielogicznymi. wszystko, co kojazylo sie ze swietami przepadlo. 
magia swiat wygasla, albo nadal wygasa. 
coraz mniej osob, lacznie ze mna, nie odczuwa swiat jako czegos wspanialego. dla wiekszosci jest to czas odpoczynku, bycia z bliska osoba. 
nie ma miejsca na zatrzymanie sie i dostrzezenie rzeczywistosci. 

a jaka ona jest? 
wydaje mi sie, ze kiedys wieksza wage przywiazywano do dzielenia sie. w koncu zwyczaj zostawiania 1 miejsca przy stole dla niespodziewanego goscia ma swoja geneze w historii. ile ludzi nie bedzie mialo jak spedzic tego dnia, totez zapomni o jego istnieniu i pograzy sie w codziennosci. chcac nie chcac obecne zarobki w Polsce w stosunku do wydatkow na zycie nie sa rozowe, jednak to nie jest jedyny powod biedy. 
trzeba tez chciec. a chciec musza obie strony. 
byc moze nie odnoszono sie az tak wizualnie z swietami. przeraza mnie nadmiar lapek, choinek, bombek, lancuchow w sklepach, glownie CH. nie wspominam o udekorowaniu rynku, ulic. mimo, ze efekt jest ladny jak dla mnie nie jest istotny. 
smutne, ze ludzie maja pieniadze na lampki, a rzekomo nie maja pare zlotych, by dac biednemu. choc ja praktykuje kupienie i wreczenie jedzenia niz pieniedzy. nie mam az takiego zaufania. 
jesli jestesmy w temacie pieniedzy mozna skupic sie na prezentach. ja wspominalam o prezentach jak najbardziej funkcjonalnych. nie jestem az tak stara, ale dla mnie jest dziwne kupowanie dziecku prezentu za duze pieniadze. wg mnie dziecko powinno choc w minimalnym stopniu szanowac pieniac. niestety jest on istotnym elementem funkcjonowania w spoleczenstwie. 
kupmy dziecku elektroniczna zabawke za 1000 zl, krzyczmy po nim, gdy nieswiadomie zepsuje owe 'cudo'. 
logika niektorych rodzicow jest zaskakujaca. to pokazuje ile ludzi nie jest gotowych na rodzicielstwo, a zostali zmuszeni, gdyz wpadli. mowiac kolokwialnie nie zabezbieczyli sie lub pekla gumka. 

wypalilo sie. 
praktycznie wszystkie zwyczaje wypalily sie. zostaly tylko nastepstwa. 
ciekawe czy uda sie podsycic ich plomien w nastepnych latach.

koniec cywilizacji (?)



koniec swiata za nami? 
chcac nie chcac byl to kolejny koniec swiata, ktory przetrwalismy. 

jednak jakie ja mam wyobrazenie o koncu swiata? 
ja nie wyobrazam sobie, ze nastapi on w przeciagu np. 1 minuty. powinien i bedzie trwac znacznie dluzej. wg mnie jest to proces, ktory juz trwa. 

a kto jest winien? 
po czesci ludzie. jednak nie tylko. 

why people? 
czlowiek jako jedyny nauczyl sie uzywac narzedzi w tak dobrym stopniu. jako jedyny zaczal tak dobrze zbierac wiedze o srodowisku w jakim sie znajduje, wyciagac wnioski potrzebne do produkcji kolejnych narzedzi. 
nauczyl sie wreszcie mowy. najpierw byla to mowa werbalna jak u wszystkich zwierzat. potem przeksztalcila sie w dzwieki, ktorych bylo z czasem tak duzo, iz zaczela powstawac prymitywna komunikacja. udoskonalala sie przez kolejne stulecia. 
zaczelo znaczaco zmieniac srodowisko, a raczej przystotowywac je do swoich potrzeb. jaskinie zastapiono lepiankami. zbieractwo i myslictwo zostalo zastapione pewnym rolnictwem. inne gatunki tez potrafia chodowac roslinki, np. pewny gatunek mrowek, jednak z racji tego, iz mrowki sa male nie odczuwamy tak skutkow ich plantacji. 

czlowiek jest cudownym, ale tez chyba nie do konca nie przemyslanym produktem przyrody. 
wydaje mi sie, ze gdyby natura dokladnie przeanalizowala skutki nie dalaby tyle szans na rozwoj homo sapiens. 

jakie sa skutki? 
w pewnym momencie czlowiek z Europy zatracil poszanowanie przyrody. mozliwe, ze bardziej przypominalo to nieswiadomosc, jednak latw przewidziec skutki nadmiernego zanieczyszczania srodowiska. 
w 2. polowie XVIII w. zaczal sie nagly rozwoj przemyslu. kopalnie, huty, mechanizacja-to wszystko potrzebowala niewyobrazalnej ilosci energii, by moc pracowac, jak czlowiek sobie zarzyczyl. 
wlasnie w tym okresie pojawilo sie najwiecej zanieczyszczen. 

jak jest obecnie? 
maly procent ludzkosci zaczal sie przejmowac w/w skutkami. na poczatku byli oni wysmiewani, uwazani za niedorzecznych. z czasem zaczeto samemu podziwiac, szkody jakie zafunkowal, bardziej lub mniej swiatomie, czlowiek srodowisku. 
jednak nie wszystko stracone. ludzkosc wciaz walczy z duzym komsumpcjonizmem na dane produkty, jednoczesnie ratujac, co jeszcze ocalalo. 

wizja konca swiata. 
jest to powoly proces. zauwazalne sa anomalnia pogodowe wynikajace nie tylko z wybuchow energii na powierzchni Slonca, ale takze z powodu nadmiernie zmienionego skladu powietrza. 
zmiany klimatyczne byly obecne wczesniej, jednak powodem byly czynniki zewnetrzne, nie wewnetrzne pochodzace od nas. bynajmniej nie mialy az tak znaczacego wplywu jak obecnie. 
nadmierna wycinka lasow, przez co jest mniejsza zdolnosc do wytwarzania tlenu z dwutlenku wegla, dodatkowa budowa fabryk oraz zwiazane z tym zwiekszone ilosci substancji szkodliwych, w tym radioaktywnych, z ktorymi niewiadomo co zrobic. wg mnie tez zwiekszona szansa przezycia noworodkow chorych, ktore potem normalnie funkcjonuja, co przyczynia sie do wzrostu przyrostu naturalnego, a wiec i wzrostu popytu na podstawowe produkty powoduje, ze swiat konczy sie. 

powolne dlugotrwale zmiany beda sie kumulowac, az zaczna powoli niszczyc. 
dlatego grafika wyzej wg mnie idealnie obrazuje koniec swiata, ktory jest zalezny od ludzi.

prawdziwa moc pogo.

mam ochote przejsc sie na naprawde dobry koncert, gdzie nie bede przejmowac sie tym co jest wokol. nie bede brac pod uwage szerszego otoczenia, tego co moze sie stac w kazdej chwili. przestane na moment analizowac wszystko wokol mnie. na moment zakoncze myslenie. 

jaki koncert? 
oczywiscie muzyka z rodzaju rock/punk/metal, gdzie mozna zrobic dobre POGO. 
skupie sie na tym, by nie upasc, a gdy to sie stanie szybko zebrac sily by sie podniesc, aby nikt nie zgniotl mi ryja, mowiac kolokwialnie. smiac sie caly czas, gdy bede w tym mlynku razem z innymi ludzmi, ktorzy beda skakac jak ja. 
po kazdym utworze cieszyc sie, niewiadomo z czego, oraz zasapanym kontynuowac to razem z innymi pocacymi sie bruudasami. 
tak, ja tez jestem brudasem i wcale nie jest to zle. 
nie lubie samoistnie sie ograniczac, przez innych. 



a co o pogo mysla osoby z boku? 
no coz, spotkalam sie raczej z podobnymi opiniami, jesli chodzi o osoby, ktore nigdy nie braly udzialy w tego rodzaju rozrywki. dlatego widok osob na koncertach rockowowo-punkowych, gdzie osoby przed scena robia wg nich pieklo wydaje im sie brutane, okropne, pelne agresji. 
wdze to po minach moich znajomych, z ktorymi czasem ide na koncert. z czego oni wola siedziec albo stac gdzies daleko i rozmawiac, a ja w tym czasie chce sie dostac jak najblizej sceny, by wyzwolic swoje emocje. 

a jak jest naprawde? 
pare lat temu mialam niecodzienna sytuacje zwiazana z pogo. nie bylo to tyle niebezpieczne, co po prostu nieodpowiedzialne. mam na mysli rzucona butelke, ktora pod wplywem skakania duzej ilosci ludzi rozpadla sie na male kawalki. w pewnym momencie zauwazylam ja i staralam sie odsunac by sie nie poranic. niestety moja wzodzona nieudolnosc i niezdarnosc sprawily, ze sie przewrocilam, oczywiscie na rozbite szklo. dodatkowo nie mialam sily wstac. bylo mi wszystko jedno po tym jak zobaczylam ze pewien koles spada na mnie. w glowie pojawila sie wizja jak jestem w szpitalu z powodu obrazen czy zlaman kosci ramienia, przedramienia czy zeber. to jeszcze bardziej mnie pograzylo. jednak nieoczekiwanie czuje jak zmieniam miejsce w pionie. obracam glowe i widze jak 3 osoby podnosza mnie, jednoczesnie uchraniajac od skutkow ew. zderzenia z nadciagajacym kolesiem. pamietam slowa, ktore wtedy mi powiedzial 1 z nich, mianowicie: 'pamietaj, ze w pogo sa inni ktorzy ci pomoga, jesli upadniesz, bo my nie chcemy ofiar tylko dobrej zabawy'. to byl naprawde mily akcent tego wieczoru. 
dlatego uwazam, ze takie nastawienie ludzi w zupelnosci starczy, by przestac sie bac i pedzic do tej gromadki pozytywnych ludzi. 

najlepsze i tak sa statrsze babcie! 
szczegolnie, gdy wszystkich nazywaja szatanistami, choc poprawnie powinno byc wymawiane przez 's'. 
ich zapatrywanie glownie w kosciol jest dla mnie straszne. brak indywidualnosci czy wlasnych pogladow. owieczki wiernie sluchajace tego co mowi bog. strach paralizuje i wylacza czasem myslenie. 
ale to temat na inna dyskusje. 

choc niektorzy nie toleruja, to i tak sie nie przejmuje. zeby zrozumiec trzeba sprobowac, a nie pograzac sie w 'bo myslalem'. 
dlatego wspomnialam, ze nie lubie sie ograniczac w czymkolwiek. 

body art.

Body art (ang. sztuka ciała) – kierunek w sztuce, w którym materiałem i środkiem ekspresji jest ciało artysty. 

Body art traktuje człowieka jako jedność umysłu i ciała, czym odróżnia się od tradycyjnych sztuk operujących ciałem, jak np. teatr, 
artyści tworzący w nurcie body artu badają relacje między ich własną fizycznością a ich własną psychiką, traktując działania artystyczne jako swoiste źródło samopoznania. 

skrajne doświadczenia: Chris Burden podczas jednej z akcji artystycznych dał się postrzelić w ramię, czy Qi Li, który zamroził się na śmierć. 

Ciało podlegało przekształceniu przez przebranie służyło jako jednostka miary lub instrument poddawane było agresji i doświadczane do granic cierpienia czy też działaniach prześmiewczych, kiedy to podlegało deformacji lub drobnej nieszkodliwej agresji, 
W najambitniejszych akcjach ciało traktowane było nie tylko jako organizm psychosomatyczny, lecz jako element podporządkowany strukturze społecznej, którą należało przełamać lub co najmniej przekształcić. 

W obrębie body art pojawiły się dwa nurty: 
pierwszy z nich skłaniał się ku metamorfozie, odwołując się do fikcyjnej postaci Rose Selavy wykreowanej przez Duchampa, 
drugi natomiast sięgał do działań sadomasochistycznych, wywołując współczucie lub odrazę widzów. 

Mimo spektakularnych i prowokacyjnych zachowań przyjętych przez artystów body art głównym ich dążeniem pozostaje niezachwiane pragnienie niewerbalnej, bezpośredniej i emocjonalnej komunikacji. 

Słynne były ponure inscenizacje Hermana Nitscha, podobne do mszy satanistycznych, podczas których uczestnicy rytuału patroszyli zwierzęta ofiarne, a następnie smarowali ciała ich krwią. Termin body art bywa również rozumiany bardzo szeroko. 



autor prac: Chooo-San, malarka pochodzaca z Chin.